O BITWIE, POŚWIĘCENIU I DRODZE DO NIEPODLEGŁOŚCI 1914 r.
VI Baon Legionów Polskich – legenda zrodzona w Załężu
Historia walk prowadzonych przez Legiony Polskie w 1914 r. na początku Wielkiej Wojny, w tym Bitwa pod Krzywopłotami, były opisane już wiele razy. Mimo to z biegiem lat przybywa nowych opracowań na ten temat. Prowadzi to do nowych odkryć i nowych uporządkowań tej historii. W tym kontekście warto spojrzeć na Bitwę pod Krzywopłotami oczami żołnierzy VI Baonu Legionów Polskich, biorących bezpośredni udział w szturmie na wieś Załęże 17 i 18 listopada 1914 r.
Był 8. listopada 1914 r., wojska austriackie wycofywały się pod naporem sił rosyjskich po odwrocie z pod Dęblina. Józef Piłsudski wraz z I Brygadą Legionów Polskich podążał z nimi. Trudny to był odwrót . Pogoda nie rozpieszczała, deszcz i mroźne noce dawały się we znaki słabo ubranym legionistom. W dodatku dowództwo austriackie nie przekazywało Piłsudskiemu swych strategicznych planów, od których tak naprawdę zależał los I Brygady. W tym dniu Piłsudski dostał rozkaz wycofania się do wsi Ryczówek. Wtedy to właśnie powstała w głowie Komendanta myśl o odłączeniu się od Armii Dankla.Czytamy w zapiskach Komendanta „Moje pierwsze boje”: „…Zabawa za długo! – pomyślałem siadłem do herbaty i pogrążyłem się w analizie nurtujących mnie od dawna myśli. Myśli te były niewesołe! Cofaliśmy się, nie zatrzymując się wcale z jakimś potwornym pośpiechem od Wisły ku zachodowi. Mijaliśmy już Kraków(…) Widocznie więc jeśli walka zostanie podjęta, to poza granicami Polski, którą oddają na zalew Moskali (…) Nie mogłem iść na to! Wolałbym śmierć niż taką przyszłość (….). Spróbujemy umrzeć z honorem, lecz umrzemy na swojej własnej ziemi. (…) Były to moje rozpaczliwe myśli u wejścia do Wolbromia, gdzie w błotnistych uliczkach miasteczka człapały jeszcze konie, ciągnąc za sobą taborowe wozy, armaty, jaszcze i dudniące kuchnie.(….) Odwołałem Sosnkowskiego i zacząłem mu tłumaczyć myśl swoją: „Od jutra cofamy się samodzielni; idziemy na południowy-zachód pod Olkusz, gdzie mamy największe kompleksy lasów; wyjdziemy pod Kraków gdzieś koło Krzeszowic. W ten sposób znajdziemy się znowu w Polsce, tam zaś albo będziemy bronić Krakowa, albo pójdziemy na Podhale.”Wieczorem wbrew rozkazom Austriaków Piłsudski nakazał zatrzymać się swoim „chłopcom” w Lgocie Wolbromskiej. Austriacy jednak wykryli ten manewr i kategorycznie nakazali cofać się dalej. Ostatecznie jeszcze tej nocy, po ciężkim nocnym marszu z Lgoty Wolbromskiej, legioniści I Brygady dotarli do Zawadki (gdzie pod gołym niebem nocował sam Piłsudski). Część wojska znalazła schronienie w chatach i stodołach zachodniej części Załęża (57 domów), w Zawadce (3domy) i Krzywopłotach (ok. 30 domów).
Piłsudski nie zrezygnował ze swoich planów „odejścia do Krakowa”. Dogodna sposobność nadarzyła się już 9.listopada 1914 r. , kiedy to około wpół do siódmej rano Piłsudski dostał rozkaz od dowództwa austriackiego, aby: cyt. „pomimo zmęczenia uczynił wywiad przed frontem – od Żarnowca do Miechowa”. Oznaczało to ni mniej ni więcej tylko powrót przed linie Armii Rosyjskiej do swoistego „tunelu” pomiędzy armiami.
Po namyśle Komendant na miejscu zostawił IV i VI batalion oraz baterię artylerii por. Brzozy pod dowództwem mjr. Mieczysława Ryś-Trojanowskiego, sam zaś z I, III, V Baonem, kawalerią Beliny-Prażmowskiego i przekonaniem „nie wrócę” udał się najpierw przez Załęże, Domaniewice, Szczegowę, Wolbrom, Buk, Ulinę Małą, Władysław – do Krakowa. (epizod ten opisał potem w swoich wspomnieniach „Moje pierwsze boje” w rozdziale „Ulina Mała”)
Z tego okresu prezentujemy dwa zdjęcia
Na zdjęciu nr 1 widzimy grupkę legionistów biwakujących pod wzgórzem św. Krzyża w Bydlinie (w prawym górnym rogu wyłaniają się z mgły ruiny klasztoru).
Zdjęcie nr 2 przedstawia naradę oficerów austriackich i polskich stojących naprzeciwko kaplicy i cmentarza przy wzgórzu św. Krzyża w Bydlinie (sytuacja na tym zdjęciu nazwanym „Narada Oficerów” na wskroś przypomina naradę z dn. 9.listopada 1914 r. o godz. 6.30, o której wspomina Piłsudski w swojej książce; widoczne są świeżo wykopane okopy jeszcze nie wydeptane przez żołnierzy, nieposypane śniegiem, który przecież spadł dopiero 17. listopada w nocy). Zdjęcie to w formie widokówki było w okresie międzywojennym sprzedawane w celu pozyskania funduszy na budowę Skansenu Legionów Polskich, który ostatecznie nie powstał.
Sytuacja VI Baonu przed bitwą, po „odejściu” Piłsudskiego do Krakowa
Na miejscu późniejszej bitwy pod Krzywopłotami pozostały bataliony IV i VI Baon LP wraz z artylerią. Objęły one stanowiska wokół Św. Krzyża, IV baon stronę południową, a baon IV -północną, artyleria rozlokowała się wokół wzgórza Św. Krzyża, czyli na wprost doliny rzeki Tarnówka (Sączenica) przepływającej przez Załęże i tworzącej w tym miejscu bagienne rozlewisko o szerokości ok. 500 m.
Dowództwo nad tymi formacjami zostało powierzone mjr Mieczysławowi Ryś-Trojanowskiemu.
Dowódcą VI baonu był kpt. Albin Jan Fleszar, pseudonim Satyr, bardzo zdolny geolog i ofiarny żołnierz, jego adiutantem był p.por. Suszkowski, kapelanem ks. Żytkiewicz, lekarzem baonu dr. Zacharski.
Dowódcy :
1 kompanii (rekruckiej) Kordian Monasterski
2 kompanii (wiedeńskiej) por.TadeuszLudwik Piskor
3 kompanii (rzeszowskiej) por. Stanisław Paderewski
4 kompanii (rekruckiej) por. Leopold Lis-Kula
Bezpośrednio przed bitwą w dniu 16 listopada liczebność VI baonu wynosiła 600 żołnierzy.
ofic. podof. szer. razem
Sztab …. 5 2 3 10
1 komp. 5 13 129 147
2 komp. 5 13 113 131
3 komp. 5 13 106 124
4 komp. 5 13 118 136
Tabor – 7 45 52
razem 25 61 514 600
Oprócz tego – 48 żołnierzy orkiestry i 13 z I baonu
Na zdjęciach nr 3. i nr 4. widoczne są okopy i ziemianki, wykonane przez legionistów wokół i na szczycie klasztornego wzgórza.
Przebieg bitwy znamy z relacji uczestników i świadków: Wacława Sierorzewski – legionisty VI baonu, Józefa Musiałka (spisał relacje po bitwie, jeszcze w 1914 r.), Stanisława Szota ur.1899 r. mieszkańca Załęża, por. Tadeusza Ludwika Piskora, dow. 2 kompani VI baonu, Stanisława Bytnara – legionisty VI baonu 3 kompani por. Paderewskiego (rannego w bitwie), kpr. Franciszka Sokoła – legionisty VI baonu 3 kompanii, 2 plutonu por. Dubiela, Władysława Ramsa z Olkusza, który spisał relacje Stanisława Szota i dokonał opracowania przebiegu bitwy w maju 1989 r.
Nadciągały wojska rosyjskie!
Z relacji Stanisława Szota: „Z początkiem listopada 1914 r wielkie masy wojska austriackiego, w tym Legionów Polskich, zatrzymały się w odwrocie ze wschodu pod Krzywopłotami, Załężem i Bydlinem. Na północ od Załęża zajęli pozycje Austriacy, Czesi i Węgrzy. Na wzgórzu Św. Krzyża i w lesie Zawadka oraz w Załężu zajęli pozycje legioniści. W Załężu gotowano strawę dla żołnierzy, którą zanoszono do oddziałów na wzgórzu i w lasku.
Ja również nosiłem tam posiłki dla żołnierzy – niewiele ode mnie starszych (miał 15 lat) przez drogę młyńską na skróty.
Legioniści, z udziałem mieszkańców okolicznych wsi, budowali razem okopy.(…). Aby uchronić się przed pociskami, mieszkańcy Załęża przygotowywali sobie ziemianki w swoich zagrodach, tzw. „dekunki ”. Wszyscy byli wystraszeni, ale pozostawali na miejscu.
Już 16. listopada Rosjanie zajęli Smoleń, Lgotę Wolbromską, Domaniewice oraz wschodnią część Załęża, tereny po stronie północnej i zaczęli się okopywać. Legioniści opuścili Załęże cofając się na pozycje. Austriacy podpalali domy, by mieć lepsze pole ostrzału. W czasie bitwy spłonęły zagrody nr 6 (stodoła),7 ,12 ,15 ,16 ,18 do 37 razem 24 zagrody – najwięcej po stronie wschodniej Załęża. Rosjanie również palili.”
Armia Austriacka, prowadząc atak w rejonie Skały i Jangrota na południu i wokół Pilicy na północy, potrzebowała związania przeciwnika walką właśnie w rejonie Załęża i Gór Bydlińskich, jak i utrzymania tego odcinka frontu. Legioniści przeprowadzili dwukrotny szturm na pozycje Rosjan najpierw 17. listopada wieczorem i ponownie 18. listopada rano.
Zwłaszcza ten drugi atak, rozpoczęty z samego rana, obfitował w wiele dramatycznych zwrotów akcji i okupiony był śmiercią wielu „chłopców”.
Z relacji Józefa Musiałka: „…w dniu 16. listopada zaczęła się już walka artyleryjska. Moskale ostrzeliwali Krzywopłoty. VI baon przeniósł się do lasu, gdzie zaczął budować przy pomocy saperów dla siebie szałasy”.
Naprzeciw polskich pozycji stała dywizja strzelców syberyjskich. Patrole rosyjskie opanowały Załęże, a w nocy podchodziły nawet pod cmentarz, bezpośrednio przed okopy polskie.
W tym dniu II dywizjon artylerii legionowej pod dow. Kpt. Brzozy oddał pierwsze w tej wojnie strzały, co dowódca w mowie do żołnierzy opisał jako „pierwsze od czasów Powstania Styczniowego strzały artylerii polskiej”.
W dniu 17. listopada w dalszym ciągu trwa pojedynek artyleryjski. O godz.16.00 rozpoczyna ogień czwarta bateria artylerii. Wtedy to kpt. Brzoza wpada na pomysł, aby powiązać za sobą linkami armatki tak, by nie wywracały się podczas wystrzału (były to bowiem lekkie armatki górskie strzelające prochem dymnym).
Nocny atak na Załęże
Wieczorem mjr. Trojanowski dostaje rozkaz zajęcia Załęża. W tym celu nakazuje atak VI baonowi i dwom kompaniom IV baonu. Dwie kompanie IV baonu mają się posuwać wzdłuż południowej strony wsi Załęże, dwie kompanie VI baonu wzgórzami na północ od Załęża, przy czym prawe skrzydło ma się posuwać wsią. Pozostałe dwie kompanie VI baonu podążają w drugim rzucie.
VI baon podciąga pod lasek koło ruin Tutaj ks. Żytkiewicz udziela rozgrzeszenia „In articulo mortis” (w obliczu śmierci), potem pada komenda „bagnet na broń”. Po uszykowaniu się, gęsta linia tyralierska czterech batalionów rusza wolno naprzód. Punktem orientacyjnym jest dom płonący w Załężu.
Posuwanie się jest trudne, bo noc ciemna, a dla większości żołnierzy VI baonu jest to chrzest bojowy. Wkrótce patrole bojowe natykają się na posterunki rosyjskie, które zaczynają strzelać. W miarę posuwania się natężenie ognia piechoty rosyjskiej wzmaga się. Pada ranny mjr. Trojanowski. Komendę obejmuje kpt. Herwin. Natarcie trwa. Krótkie skoki i przypadnięcia do ziemi. Linia tyralierska idzie bez strzału naprzód, bo ma przed sobą patrole bojowe.
Pracę jednego z takich patroli opisuje J Bazgier: „…ścisnąwszy silnie karabiny posuwaliśmy się wolno ku wsi, rozglądając się na wszystkie strony. Koło palącej się stodoły padliśmy na ziemię i porażeni ogniem pożaru pełzaliśmy pomału, zanim nie dostaliśmy się na drogę, gdzie chyłkiem pod płotami skradaliśmy się dalej (…) nagle z prawej strony ujrzeliśmy dwie strugi ognia wśród ciemności i w tej chwili zaterkotały kulomioty. Moskale wzmagają ogień. Pojawiają się ranni”.
Zanim bitwa rozgorzała na dobre, dowództwo austriackie wydaje rozkaz przerwania ataku. Legioniści cofają się na pozycje wyjściowe. Straty są stosunkowo niewielkie. Ok. godz. 12.00 w nocy VI baon zajmuje swe szałasy w lesie, a oficerowie udają się na odprawę do mjr. Trojanowskiego, który wyjeżdża do szpitala, oddając dowództwo kpt. Brzozie.
Drugi szturm na Załęże
Dyspozycje wydane 18. listopada rano: „O godz. 8.30 ma być rozpoczęty atak. Wasz kierunek od młyna na Załęże”.
Natarcie to przedstawimy tak, jak opisał je kpr. Franciszek Sokół, legionista VI baon 3 kompani 2 plutonu:
”Kompanią naszą dowodził por. Stanisław Paderewski, a moim plutonem p.por. Franciszek Dubiel (..), atakujemy przez Załęże na lasek domaniewicki (..) pole przemierzamy skokami po 25 m, atakuje 1, 2 i 3 pluton, a więc Szatana, Dubiela i Darocha, 4 pluton (Kozłowskiego) stanowi rezerwę kompani.(..) Pierwszy skok przebiegliśmy szczęśliwie. (..) Rozpoczęły terkot rosyjskie karabiny maszynowe, strzelała artyleria rosyjska, austriacka i nasze armatki Brzozy. (..) Przy drugim skoku pada śmiertelnie ranny por. Paderewski. (..) Nadbiega kpt. Herwin i obejmuje dowództwo natarcia. Atakujemy dalej(..). Widzimy cofających się na prawo i lewo Austriaków, widzimy niedaleko przed nami pękające pociski artylerii, widzimy dom na końcu wsi Załęże, gdzie ze strychu zionie na nas ogniem karabin maszynowy; zdaję sobie sprawę, że niewielu z nas zostało i że trzeba iść naprzód (..) zziajani oblepieni błotem, ogłuszeni hukiem pękających pocisków przemy naprzód, od drzewa do drzewa od jednego płotu do drugiego, co chwila ktoś zostaje to zabity to ranny. (..) patrzymy na przestrzeń, którą przebiegliśmy (..) nadciągają pozostałe plutony wzmacniając atak. (..) Tak więc, około godz. 11.00 cały VI baon walczy w Załężu, chcąc zdobyć przewagę ogniową nad Rosjanami. (..) wtedy to na skutek fatalnej pomyłki, na najdalej wysunięty pluton p.por. Łubieńskiego padają austriackie pociski artylerii – są zabici i ranni.”
Ten fragment bitwy pan Stanisław Szot wspomina tak: „Od rana nastąpił drugi atak austriacki i polski. Rozszalało się piekło. Cały czas przebywamy w dekunkach. Rozstrzelały się karabiny maszynowe i armaty. Słychać było już nieustanny świst pocisków. Słyszeliśmy obok krzyki, nawoływania, jęki atakujących legionistów. Jęki rannych były przerażające…ratujcie!, dobijcie! , (..) Sąsiednia zagroda płonęła. (…) po bitwie widziałem obok na wpół spalonej stodoły Macieja Szota popalone ciała trzech legionistów.” (zdjęcie nr 5.)
Sytuacja na skrzydłach nie przedstawia się pomyślnie – Austriacy wycofują się, odsłaniając bok walczącego w Załężu VI baonu. W tej sytuacji kpt. Herwin daje rozkaz wycofania się do połowy wsi i stamtąd ostrzeliwać pozycje rosyjskie.
Około godz. 13.00 sytuacja VI baonu staje się krytyczna. Baonowi grozi okrążenie i zagłada.
O godz. 13.30 dowódca baonu daje rozkaz wycofania się z Załęża.
Odwrót Legionistów wspiera druga kompania IV baonu, która markowała kontruderzenie od północnego-zachodu oraz artyleria kpt Brzozy.
Po latach, wtedy już gen. Tadeusz Piskor tak wspomina ten odwrót:
„Kpt. Brzoza ryzykuje całą swą artylerię. Wyjeżdża na otwartą pozycję i kieruje gwałtowny ogień na pozycje Rosjan. Ryknęły nasze armatki wzbudzając podziw u Moskali. Zręcznie zrzucane rwać się poczęły granaty tuż nad okopami moskiewskimi, tłumiąc siłą swego ognia ich piechotę. Ciskały się kurczowo, dymiły, huczały małe Brzozy armatki. Poczerniali od dymu i prochu, zwijali się pracowicie nasi artylerzyści, niosąc ulgę cofającej się piechocie i umożliwiając jej zebranie rannych.”
Ten niespodziewanie skuteczny ogień armatni wywołuje chwilową dezorientację – siła rosyjskiego ognia słabnie. Tymczasem baon unosząc częściowo rannych, powoli wycofuje się na zachód.
Na polu bitwy zapanował mrok. P.por. Suszkowski zajmuje się uprzątaniem pobojowiska. Do pomocy sanitariuszom zgłasza się pluton z VI baonu, który poprowadził sam kpt.Herwin.
Lekarze i sanitariusze legionowi, złożyli w tym dniu równe dowody męstwa jak i piechota.
I znowu z relacji pana Stanisława Szota dowiadujemy się, że: „Ranni byli zbierani zaraz po bitwie. Zabitych legionistów przenoszono na cmentarz, a Austriaków i Rosjan zakopywano na miejscu i stawiano krzyże. Po latach w okresie międzywojennym zbierano szczątki i przewożono na cmentarz.”(zdjęcia nr 7)
Dnia 19. listopada atak podejmuje cały korpus austriacki. Rano 32 pułk piechoty austriackiej, wspierany przez IV baon, natarciem skrzydłowym zajmuje lasek domaniewicki, wyrzucając Rosjan z okopów. (zdjęcie nr 6)
Oddziały legionowe przechodzą do rezerwy, a w dniu 26. listopada siadają do wagonów, by połączyć się z I Brygadą.
Atak na Załęże, Bitwa o Załęże, Szturm na Załęże, czy jak jeszcze nazwano chrzest bojowy VI Baonu Legionów Piłsudskiego, był punktem kulminacyjnym bitwy, w której właśnie VI baon otrzymał najcięższe i najbardziej odpowiedzialne zadanie zdobycia wioski i okopanie się w niej.
Zadanie to wykonał, wykazując się przy tym heroizmem, dyscypliną żołnierską i ofiarnością.
Po latach analiza warunków i sytuacji towarzyszących „szturmowi na Załęże” obrasta w legendę o niezwykłym bohaterstwie żołnierzy VI baonu.
Bój ten kosztował VI baon 54 zabitych (w tym 12 zmarłych z ran) i 130 rannych. Straty wyniosły 30% stanu liczebnego baonu, a w kompani III ok. 60%.
Bitwa ta scementowała żołnierzy VI baonu – dając im tężyznę i hart ducha, pozwalające być wzorem dla wszystkich Polaków w drodze do NIEPODLEGŁOŚCI.
Leszek Sikora