Lata 5200-1900 r. p.n.e, czyli neolit -młodsza epoka kamienia lub epoka kamienia gładzonego, poprzedzający epokę brązu, jawi się na niezwykle interesująco. Człowiek, który dotąd prowadził koczowniczy tryb życia, zaczął myśleć „gdzie by tu zahaczyć się na stałe”, od razu pomyślał o Załężu.
Myślał:
– Woda jest? – jest!
– Krzemień na narzędzia jest? – jest i do tego jeszcze bardzo łupliwy!
– Glina na garnki jest? – jest!
– Ochra do obrzędów rytualnych jest? – jest!
– A zwierzyna? – jest- pod dostatkiem ! – to wiedział od swoich praojców, którzy polowali tu od tysięcy lat.
Tak więc, gdzie jak gdzie, ale w Załężu zaroiło się od chętnych do osiedlenia się.
“Osadnicy” początkowo siedziby swe budowali wokół naturalnych jaskiń i skał, tak aby stanowiły naturalną osłonę od wiatru, deszczu,mrozu czy od drapieżników,dlatego też na początek ulokowali się w Kotlinie Borsuka i Drewnianych Sanek.
W Kotlinie Borsuka
Tam naturalne ukształtowane terenu stwarzało idealne warunki bezpieczeństwa, ale także do bliski dostęp do krzemienia z Kopaliny i gliny z „Dołów”.
Do budowania siedlisk przy nawisach skalnych wykorzystywano oczywiście drewno /jako konstrukcję / i skóry zwierząt jako okrycie. Stąd wystarczyło przejść 100- 200 m od „domu” by wyjść z kotliny i znaleźć się na pastwisku,które przecież musiały istnieć skoro hodowano : konie,kozy, krowy czy świnie.
I tu ciekawostka!
Do zabezpieczania pastwisk, ale i domostw wykorzystywano dziko rosnące krzewy z kolcami, których różnych odmian było wtedy co niemiara, I dziś ich nie brakuje, chociaż na skutek celowych zabiegów człowieka, wiele z nich pozbawiono kolców / ostatnio nawet różę/.
No właśnie – okazuje się że grusza -pospolita „gruszka” to roślina z różowatych początkowo też była ciernistym krzewem.
Zapewne wszyscy znają historię XVI-wiecznego skarbu zakopanego pod największą gruszą w Bydlinie na Starej wsi?
– No właśnie! „zakopany pod gruszą”.
W kotlinie Drewnianych Sanek
Grusze są nierozłącznie związane z siedliskami ludzkimi, powiązane są z człowiekiem pewnego rodzaju grzybami. Naukowcy mówią, że są to rośliny synantropijne czyli przystosowane się do życia w środowisku silnie przekształconym przez człowieka, związane z jego miejscem zamieszkania lub z jego działalnością i których rozwój nie jest możliwy bez człowieka.
Wśród roślin najlepiej znanym gatunkiem synantropijnym są pokrzywy, porastające otoczenie domów i ruder.
Ale, ale ! co ma wspólnego grodzenie pastwiska z gruszą i planem Balcerowicza,?
Odpowiadam !
Ostatnie 25 lat przemian ustrojowych wygenerowało w naszej okolicy, także w Załężu wiele ugorów, a ponieważ przyroda nie lubi pustki, miejsce niedawnych „łanów” zajęła dzika roślinność.
-Zauważyłem pewną prawidłowość.
Pojawiło się dużo roślin z kolcami takich jak: tarniny, dzikie róże, głóg, akacja, dzika jabłoń i grusza właśnie
– To mnie zaciekawiło.
Zacząłem szperać, drążyć,aż doszedłem do tego że np. grusza może odrodzić się z korzenia po nawet 300 latach. Można więc przypuszczać, że rośliny pojawiają się na tych, a nie na innych miejscach- nie przypadkowo, ale najczęściej tam gdzie rosły ich „praprababki” czy „prapradziadowie”
Dość powiedzieć, że gruszę na pewno uprawiano już w starożytnej Helladzie, a uprawiane w dzisiejszych sadach formy gruszy zostały wyhodowane poprzez wielokrotne krzyżowanie wielu gatunków europejskich i azjatyckich, głównie: gruszy pospolitej (Pyrus communis), gruszy śnieżnej (Pyrus nivalis), gruszy usuryjskiej (Pyrus ussuriensis) i gruszy chińskiej (Pyrus serotina).
A co z innymi „kolcakami”?
-Akacja proszę bardzo- była wykorzystywana przez naszych przodków do produkcji kleju „Super Glue”.
-Jak? Już mówię!
Sok z akacji zmieszany z ochrą / tlenek żelaza/ występującą w strukturach bagiennych/ na naszych bagnach występuje licznie/ stanowił właśnie pierwszy prehistoryczny „Super Glue”, Używano go do wykonywania strzał i dzid.
Do drewnianych kijków i kijów przyklejano na końcach krzemienne odłupki z ostrym końcem.
Tarnina, dzika róża,głóg, a nawet dzikie jabłonie – sadzono jedno przy drugim, a gdy się rozrosły stanowiły „kolczasty mór” nie do przebycia. Można więc było grodzić pastwiska, także po to by ogrodzenie chroniło zwierzęta przed drapieżnikami.
Pewien wiekowy Załężanin, opowiadał mi jak to kiedyś idąc do kościoła przez Bagno, zauważył właśnie w takich ciernistych krzakach martwego jastrzębia, po bliższych oględzinach okazało się, że ów jastrząb trzyma w szponach zająca. Zając wciągnął za sobą jastrzębia i splątani śmiertelnym uściskiem ciernistych krzewów pozostali tam na zawsze.
Kolczaste ogrodzenie!
-Wracam do naszych przodków!
Wiemy już że bez akacji i ochry plan Balcerowicza by się nie kleił i że populacja zajęcy była odwrotnie proporcjonalna do długości ciernistych płotów, a teraz powiem gdzie konkretnie osiedlali się nasi dziadowie?
Otóż, biorąc pod uwagę, że grusza jest rośliną synantropijną wnioskuję, że duże osady zostały założone na południowym stoku Gór Bydlińskich czyli de facto na Załęskich polach do dziś nazywanych przez rolników „pod gruszką”.
Czas kiedy ludzie zaczęli budować osady, hodować zwierzęta w zagrodach i uprawiać zboża został nazwany „rewolucją neolityczną”. Możemy przypuszczać z dużą dozą pewności, że od Załęża „rewolucja” ta się zaczęła.
Wzorem pierwszych Załężskich osadników, osiedlali się i inni.
Jedni poszli do Domaniewic i Dłużca, a inni na zachód do Golczowic i Kwaśniowa,
Tworzono osadę za osadą w których zamieszkiwało do 30 ludzi, później przyszedł czas na większe skupiska osad które zajmowały niekiedy kilka ha, wszędzie tam można spotkać dzisiaj podobną do opisanej powyżej – dziką roślinność.
Życie kwitło przez tysiące lat, ludzi ulepszali swoje „domy”, z czasem uniezależnili się od jaskiń i skał, a budowali chaty z bali tzw. „półziemianki”.
W neolicie rozwijały się też nowe techniki obróbki krzemienia, takie jak gładzenie powierzchni i wiercenie otworów, ale o tym opowiem następnym razem.
Leszek Sikora